W wolne dni od pracy poszłam na spacer szukać wiosny nad Odrą. Wiosna już jest, kwitną bazie, krokusy i przebiśniegi. Po 2,5 godzinnej przechadzce wzięłam w rączki różowy śliniaczek, igłę, mulinę, słuchawki w uszy z audiobookiem i świat wokół przestał istnieć. Byłam ja, moja robótka i książka, którą czytał mi Krzysztof Gosztyła.
A oto efekt.
Ta Magdalenka ma cztery miesiące i jest córką koleżanki z pracy.
Cudowny prezent! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wygląda! Nabyłam także coś podobnego do wyszycia, ale kiedy ja się za to zabiorę?!
OdpowiedzUsuńPiękny śliniaczek dla dziewczynki o bardzo ładnym imieniu :)
OdpowiedzUsuń